10 day tour na Sri Lance
Chciałabym wspomnieć, że podróż planowaliśmy dla:
- mojej rodziny, tzn. ja z mężem i nasze dzieci: syn 6 lat, córka 2 lata;
- naszej Omy i mojej teściowej;
- mojej szwagierki z mężem i synem 14 lat;
- mojej siostry z mężem i jej dwójką dzieci: syn 14 lat, córka 9 lat;
Skupiliśmy się na potrzebach starszych dzieci i dorosłych. My sami dodatkowo zorganizowaliśmy pobyt dla naszych dzieci i dla nas w hotelu przy plaży z basenem, ażeby też miały frajdę z wyjazdu. Jednak tydzień przed wylotem okazało się, że moja siostra i jej rodzina nie może wyruszyć w podróż. U mojego szwagra wykryto guz mózgu i w tym czasie jak my byliśmy na Sri Lance, on oczekiwał i miał operację. To jest scenariusz życiowy i nie powiem ale były momenty, gdzie czułam się podle, ja tutaj na urlopie a on i jego najbliżsi walczą o jego życie… Ale z drugiej strony, to on dał mi inspirację napisania tego artykułu, bo jeszcze do dziś nie podzieliliśmy się naszymi wrażeniami z tej podróży. A ja wychodzę z założenia, że będziemy w przyszłości ponownie wspólny wyjazd planować… jeżeli nie tu … to może w Szkocji? Mój szwagier z moją siostrą mieszkają w Anglii, więc nie musiałby lecieć…
Zatem do planu podróży:
- 16.04. Pinnawala I Kandy
- 17.04. Dambulla Sigiriya i Dambulla
- 18.04. Anuradhapura
- 19.04. Trinco
- 20.,21.,22.,23.,04. Pasikuda
- 24.04. Dambulla
- 25.04. Colombo
Jak napisałam wcześniej, my tą podróż zorganizowaliśmy ale ZAPLANOWAŁ dla nas ją Pan Bandulla i również on zrobił wszystkie rezerwacje noclegów. Bez jego pomocy, byśmy więcej czasu na planowaniu spędzili - już sam bilet samolotowy był skomplikowaną sprawą, bo chcieliśmy przylecieć razem z moją siostra w podobnym czasie- zatem rezerwacja hotelów nam odpadła, jednak cenowo wyszliśmy tylko na plus- pozytywnie. Pan Bandulla ma fantastyczne doświadczenie w swojej pracy i oczywiście posiada swoje kontakty i wie, gdzie warto nocować.
Pewnie się zdziwiliście, czemu nie ma Plantarzy Herbaty w naszej 10-dniowej podróży. Ja osobiście już byłam w 2009 jeszcze bez dzieci ale powód był prosty, to był czas urlopowy na Sri Lance i wiele rodzin tam właśnie się wybierało na wakacje, tzn. Korki…korki i jeszcze raz korki!
My pierwszego dnia po wylądowaniu na Sri Lance nie jechaliśmy zbyt daleko i zatrzymaliśmy się na nocleg niedaleko lotniska w małym ale bardzo zadbanym hotelu w Negombo Ceylonlak Boutique Hotel

Następnego dnia zostaliśmy odebrani z przed hotelu małym autobusem, gdzie Pan Bandulla i kierowca autobusu Pan Sanjeewa towarzyszyli nam w wyprawie.

Pinnawala i Kandy
Co jest fajne w Kandy, to klimat… w nocy możesz oddychać pełną piersią! Ja osobiście bardzo lubię to miasto ze względów na jego wielkość, nie jest duże, bo ponad 120 tys mieszkańców i oczywiście na klimat (w nocy jest orzeźwiająco, bo w dzień pocisz się niemiłosiernie). W Kandy znajduje się Świątynia Zęba (Dalada Maligawa), w której przechowuje się ząb Buddy. Świątynia stanowiła w przeszłości część kompleksu pałacowego władców królestwa Kandy. Ponadto zachowały się, Pałac Królowych - mieszczący Muzeum Narodowe eksponujący regalia i inne przedmioty z czasów przedkolonialnych; Łaźnie Królewskie; Sala Audiencyjna - drewniany pawilon ozdobiony rzeźbionymi kolumnami z drewna tekowego; Muzeum Słonia Radży z wypchanym słoniem, który prowadził procesje Esala Perahera do 1988 roku; Muzeum Archeologiczne; Królewskie Ogrody Botaniczne; Udawatta Kele Sanctuary. Niestety tym razem zrezygnowaliśmy z wejścia do Świątyni ze względów na ilość czasu. Gdyby moja siostra z rodziną z nami przyjechała, to ją bym tam na pewno wysłała. My od początku wyprawy wiedzieliśmy, że z dziećmi sobie darujemy, lepiej aby poszły wcześniej spać. Ale nie musicie płakać, ja już tam byłam w 2014 i mogłam to wszystko zwiedzić razem z moją szwagierką! Piękne miejsce!

Pinnawala - sierociniec dla słoni
Ze względów na dzieci, w szczególności nasze, byliśmy zachwyceni wyprawą do tego miejsca. Bardzo dużo pozytywnego o tym miejscu słyszałam. Mój mąż stwierdził nawet, że będziemy mogli z bliska zobaczyć małe słoniki… to nie powiem, że o morałach nawet nie myślałam… czy to etyczne czy nie… Wdaje mi się, że za bardzo się nakręciłam i mój mąż też pomógł mi w prze-kolorowaniu tego miejsca. Niestety ja nie byłam aż tak bardzo zachwycona tym miejscem. Jak weszliśmy do środka to było schludnie, wiadomo że pachnie odpowiednio dla słoni… Wszystkie słonie mają łańcuchy, ze względów na bezpieczeństwo, gdyż są wyprowadzane ze swojego domu do rzeki, w której mogą się kąpać… Ta radocha z oglądania ich w swoim żywiole, była przynajmniej warta wyprawy.


Dambulla Sigiriya i Dambulla
Tutaj mieszkaliśmy w “Rangiri Dambulla Hotel” to są namioty-domki! Obsługa bardzo miła, interesujące doświadczenie nie tylko z namiotami ale również dotyczące roślinności. Jedzeniem, tzn. śniadaniem byłam zachwycona bo było moje ulubione idlii :-) Ale ogólnie wybór jedzenia był bardzo duży i oczywiście smaczny. Jeżeli chodzi o moje pociechy i znalezienie czegoś do zjedzenia dla nich…to się tutaj trochę przeliczyłam. Obstawiałam, że mój syn będzie bardziej otwarty, a okazało się, że było jeszcze ciężej z jedzeniem niż w domu… Chociaż w tym hotelu były płatki kukurydziane oraz mufiny i chleb tostowy, to niestety było ciężko. Co najlepiej wchodziło mojemu synkowi i córce?… pizza hut lub McDonald! Kurczak curry tylko u mojej kochanej teściowej w domu!



Co mnie najbardziej się podobało w Dambulla: to był tempel w skale Dambulla Vihra. Jak wspinałam się po schodach, przy czym musieliśmy się spieszyć ze względu na zbliżający się deszcz, to było to wspaniałe uczucie… mało turystów, ja, wokół schodów piękna natura, małpy, których się trochę bałam ale dodające uroku scenerii. Jak doszliśmy na górę po 350 stopniach, należało zdjąć buty - patrz klapki w moim przypadku… i dopiero wtedy mogliśmy przekroczyć próg tego pięknego miejsca. Moja córka naturalnie chciała tylko biegać ale mój mąż ją przejął, abym mogła na spokojnie podziwiać tę świątynię. Byłam i jestem pod wrażeniem… było warto! Jednak atmosfera była najważniejsza, w szczególności ta drobna wspinaczka w pięknym otoczeniu, jak by to nie był by XXI wiek!




Oczywiście nie mogło zabraknąć wspinaczki na szczyt góry Sigiriya z o wiele większą liczbą schodów, bo jest ich 750. Tym razem moja córeczka została po opieką starszyzny w autobusie i po prostu zrobiła drzemkę. Mój syn wspinał się razem z nami. Wspinaczka nie była łatwa, brak było tej atmosfery, gdyż szliśmy z mnóstwem innych osób, głównie Lankijczyków. Wejście było płatne, a dla turystów specjalne, oczywiście droższe stawki. Jest warto wejść ze względu na widok, na architekturę… Będąc na szczycie zastanawiasz się, jak ktoś mógł zbudować pałac na górze i do tego mieć dostęp do wody itp. Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa. Wspaniałe też są pozostałości lwa, który miał bronić dostępu do szczytu, tak naprawdę tylko jego pazury się zachowały …ale jaaaakie pazury! Naturalnie nie zabrakło tutaj małp ale przez to, że byłam porządnie zmachana ze względu na gorączkę tutaj panującą i opieką nad synkiem oraz ten tłum ludzi - nie byłam w stanie, aż tak radować się wejściem na tą górę. Ale na jej szczycie poczułam przypływ pozytywnej energii… ponownie blisko natury, nieba i cieszyłam się z tego, że mogę tu być-tak po prostu! W blogu “Łukasz Kędzierski - podróże i fotografia” odnalazłam legendę tego miejsca, którą moja szwagierka w trakcie schodzenia mi opowiadała: “… legenda dotycząca synów króla Dhatusena jest na tyle ciekawa, że przytoczę tę mityczną opowieść, gdyż wolę wierzyć w baśniowość legendy niż w aktualne doniesienia archeologów. Jak wiele takich podań i to dotyczy walki o władzę. Dhatusen miał dwóch synów: starszego Mogallana, który był prawowitym następcą tronu oraz młodszego Kassapę. W 473 roku młodszy syn zgładził panującego króla. Podczas zamieszek Mogallan w trosce o swoje życie zbiegł z ojczyzny do Indii, a niebezpieczny Kassapa mianował się królem. Jednak po udanym przewrocie bał się, że pewnego dnia przyjedzie jego starszy brat i będzie chciał pomścić ojca oraz odebrać dla siebie tron. Dlatego też postanowił przenieść ówczesną stolicę państwa z Anuradhapura do Sigiriya, zarządził budowę swojego pałacu i kompleksu obronnego na szczycie Lwiej Skały. Całość budowli zawierała spichlerze, zbiorniki na wodę i wiele innych fortyfikacji, które miały zabezpieczyć władcę podczas potencjalnego zagrożenia. Mogallan przygotowywał się przez prawie 18 lat, aby ostatecznie ruszyć na swojego brata i usunąć go z tronu, co udało się osiągnąć w 491 roku.”





Freski , przedstawiające gołe nałożnice króla Kassjapy, są bardzo odważne… szkoda, że zostały prawie w 90% zniszczone. Ja muszę się przyznać, że nie byłam pewna, czy warto je oglądać… ale mi się bardzo podobały i naprawdę je polecam!

Anuradhapura - starożytne miasto, gdzie można podziwiać ruiny królewskich pałaców, klasztorów i świątyń.
Piszę od razu - bym chciała to miejsce ponownie odwiedzić. Tutaj dopiero poczułam buddyzm… Ja wiem, że to” ni w pięć ni w 10” - ale należę do ludzi, którzy lubią wiedzieć, co na dane społeczeństwo ma wpływ… Wiadomo religia - w świątyni Ruvanvaliseya odbywały się uroczystości po Nowym Roku (świętowany jest 13. Kwietnia), było wiele osób ale nie tłumy, była procesja, były dary z kwiatów i owoców, były kadzidełka i świeczki, jak również śpiewy i modlitwy oraz medytacje wierzących. Pewnie mojemu tacie to się nie spodoba, ale miałam uczucie jak i ja bym była częścią tej wspólnoty - przecież ja jako katoliczka też tak obchodzę święta : modlitwa, śpiew, świece, kadzidło, dary z kwiatów… Te rytuały zbliżają nas do siebie… Religia porusza moje serce i dlatego byłam w stanie odkryć piękno tego miejsca…

Bardzo interesujący jest najstarszy tempel na Sri Lance, którego budowę szacuje się na 100 p.Chr., Jethawanaramaya Ten unikalny kształt budowli strasznie mnie zainteresował… dlaczego tak buduje się te świątynie?

W tym mieście możecie jeszcze podziwiać: Samadhi Statua Buddy, jak również ruiny królewskich pałaców…
Przyznam się szczerze - tutaj bym została jeszcze jeden dzień, tym bardziej że to miejsce dzieciństwa mojego męża i ma sentyment do Anuradhapura - może to jest jeden z powodów, dla których ja się tutaj dobrze czuję? Ale ze względów na moje dzieci, dla których nie ukrywam, było to nudne miejsce…pojechaliśmy dalej.

Trinko (Trincomalee) (The Kanniya Hot Springs)
W drodze do Trinco zatrzymaliśmy się przy ciepłych źródłach, w których tubylcy wierzą, mają działania terapeutyczne. Dla naszych dzieci… to był super plac zabaw z gorącą, siarkową wodą . My mieliśmy radochę w tym miejscu ze względu na dzieci i nie oszukujmy się ale na całą sytuację, dlaczego?: To miejsce wygląda dość mizernie i na niezbyt zadbane, wokół panuje gorączka i przez to jest bardzo parno… Ja nawet tam nie chciałam zanurzyć palca i wejść bez obuwia…bleee… Ale oczywiście musiałam :-) Po co komu tutaj gorące źródła? A my tutaj się polewamy gorącą wodą… ta woda nawet trochę parzy! Śmiejemy się i wygłupiamy… takie przygody najbardziej lubię!

Hinduistyczny Tempel Koneswaram
Jak zwykle znów bez obuwia wchodzi się do hinduistycznego tempel Koneswaram. W tym momencie tęskniłam za moją przyjaciółką z Niemiec, która jest wyznania hindu. Na pewno by była zachwycona! Pierwszy raz jak ogarnęłam wzrokiem tą burzę kolorów… byłam pod wrażeniem! Wielki złoty pomnik Boga Śiwa (Shiva). W środku też bardzo kolorowo! A obok piękny ocean, więc bryza wodna i szum fal... Tym razem też miałam szczęście, aby zobaczyć i usłyszeć modlących się. Ja uwielbiam taką atmosferę religijności - sama się w niej wychowałam i chociaż nie cierpię zapachu kadzidła, to mam do niego słabość. A tutaj zapalonych kadzidełek było mnóstwo i oczywiście nie zabrakło wielu kwiatów.

Przez to, że jeszcze nigdy nie byłam w Indii, moje spojrzenie na tą świątynię jest inne… nie mam porównania do innych, większych świątyń z Indii.
Ja osobiście polecam to miejsce, bo nie dość że świątynia Koneswaram jest piękna, to krajobraz też jest fantastyczny!

Oczywiście nie mogę zapomnieć, że z tym miejscem związana jest afera miłosna! W pobliżu świątyni znajduje się skała zwana “Lover’s Leap”, z którą związana jest legendarna miłosna historia pewnej damy o imieniu Marina. Zeskoczyła ona ze skały, gdy statek z ukochanym brytyjskim kapitanem opuścił port w Trincomalee. Niestety zakończenie jest jej tragiczne…

Niedaleko znajduje się światowej sławy, piąty pod względem wielkości, port naturalny Trincomalee, który podobno ma już 2500 lat.
Pasikudah
W drodze do Pasikuda zwiedziliśmy tempel Lankapatuna Samudragiri Viharaya
Lankapatuna Samudragiri Viharaya w Trincomalee znajduje się dokładnie w miejscu, w którym książę Dantha i księżniczka Hemamala, wylądowali na Sri Lance z reliktem zęba Buddy. Jest to jedna z najstarszych świątyń w Trincomalee. Ruiny buddyjskie rozpraszają się na obszarze około 50 akrów należących do świątyni. Widok ze szczytu jest oczywiście wspaniały!



W Pasikudah przy pięknej plaży w w hotelu Marina Pasikudah spędziliśmy Rodzinnie Święta Wielkanocne.

Hotel mogę z całego serca polecić ze względu na czystość, przestronność pokoi - chociaż trochę staromodnych, ale też ze względu na pyszne jedzenie z klasą, które serwowane jest na najwyższym poziomie…

Tutaj muszę ponownie wspomnieć o atakach terrorystycznych, gdyż właśnie w te dni świąteczne miały one miejsce. W niedzielę Wielkanocną były wybuchy w Colombo, Nigombo i 40 km oddalonego od nas Batticolo. Każdy jest w stanie zrozumieć, że tutaj staraliśmy się skupić na bezpieczeństwie i postarać się jak najwięcej czasu spędzić na zabawie z małymi dziećmi! Chciałabym tutaj złożyć moje kondolencje Rodzinom, którzy stracili swoich bliskich! Nie mogę sobie nawet wyobrazić bólu tym spowodowanym!
Dambulla ponownie
W drodze do tej miejscowości zatrzymaliśmy się w restauracji Priyamali gedara w Polonnaruwa
Wow! Po prostu wow! Fantastycznie… widzicie to zdjęcie z wieloma potrawami??? Jest ich (jeśli się nie mylę) 25 do tego ryż biały oraz czerwony i wszystko dla naszej małej grupki! Ta restauracja zbudowana w tradycyjny sposób, tzn z liści palmowych, gliny, otwarta przestrzeń… Jedzenie również podawane jest na liściach palmowych… Niektóre potrawy były ostre, więc nie byłam w stanie ich spróbować ale byłam pod wrażeniem smaku gotowanego jackfruit, jak również i w surowej wersji, kuleczki z ziemniakami, cebulą i rybą, różnego rodzaju gotowane warzywa, mięsa - nasze dzieci jadły oczywiście kurczaka …. Tutaj na obranie mięsa musiałam poświęcić wiele czasu…bo był przyprawiony też ostro… i przez to nie mogłam w 100% zająć się delektowaniem jedzenia… i na robienie zdjęć też nie zostało dużo czasu. To są minusy podróżowania z małymi dziećmi ale i tak z jedzenia miałam wspaniałą frajdę. Polecam i jeszcze raz Polecam to miejsce!!!


Jak się przyglądam temu zdjęciu… to mam znów ochotę tam pojechać…. Dlaczego już teraz nie możemy wsiąść do samolotu i odlecieć?
Polecam artykuł dla tych, którzy chcieliby się trochę więcej o Sri Lance dowiedzieć : “Sri Lanka - to chaos ale psychiczny odpoczynek”.

Comments